Wszyscy doskonale znamy takie zwyczaje wielkanocne jak malowanie pisanek, poświęcanie koszyczków czy lany poniedziałek. Tymczasem w społeczności góralskiej Wielkanoc - choć wiele związanych z nią zwyczajów stopniowo już zanika - zawsze obchodzona była w interesujący sposób.
Dla dorastających dziewcząt pierwszy dzień świąt jeszcze do niedawna rozpoczynał się już przed świtem. Panna musiała przed wschodem słońca obciąć sobie pukiel włosów, a następnie umyć głowę w górskim strumieniu - dla piękniejszego wyglądu i lepszego porostu włosów.
Reszta dnia była równie pracowita - ponieważ kobiety zajmowały cały dom, zajmując się pieczeniem świątecznych ciast, mężczyźni byli posyłani do kościoła z tzw. bazickami - czyli dekoracyjnymi wiązkami z wierzbowych gałązek, które po poświęceniu były obnoszone po polu. Powsadzanie poszczególnych gałązek w ziemię w różnych miejscach miało przywołać urodzaj w danym sezonie.
Oprócz tego mieszkańcy wiosek u podnóża Tatr zapewniali też sobie szczęście na nadchodzący rok - miało ono przyjść dzięki praktykowanemu w Wielką Sobotę tzw. święceniu ognia. By właściwie odprawić rytuał, należało zebrać w lesie hubę, zapalić ją od paschału w kościele, a potem, modląc się, trzykrotnie obejść z płomieniem dom i przyległości.
Również świąteczne potrawy pod wieloma względami różniły się od tych powszechnie znanych. W niektórych góralskich domach do dziś spożywa się tzw. świyncelinę. Jest to danie przyrządzone z wykorzystaniem składników z kosołki, czyli koszyczka wielkanocnego - zgodnie z tradycją powinny to być pisanki, kiełbasa, sól, masło, oscypek, korzeń chrzanu i domowy chleb. Cały proces gotowania polega na pokrojeniu wszystkiego w kostkę, zalaniu kwaśnym mlekiem i przyprawieniu całości chrzanem. Tradycja nakazuje, by domownicy zjedli świyncelinę ze wspólnego naczynia.
Lany poniedziałek był przez górali świętowany w podobny sposób, co w pozostałych regionach Polski - odbywała się wtedy tzw. polewacka, od której można było wykupić się wódką, poświęconym jajkiem i kawałkiem ciasta. Dla młodych chłopców był to jednocześnie pretekst do wyrażenia swoich uczuć - ze szczególną chęcią oblewali bowiem te dziewczęta, które przypadły im do serca. Zwyczaj ten miał też jednak drugie dno - wzajemne polewanie się wodą symbolizowało oczyszczenie duszy.